Grudniowe pływanie

Słyszałem któregoś dnia, że ​​„poruszamy się z prędkością nauki”. Co to w ogóle znaczy? Czy powinno mnie to podniecać, czy może mam się bać? Nic na to nie poradzę, że czuję dość dużą sprzeczność. Co dzieje się ze wszystkimi krytycznymi fragmentami informacji, gdy nauka „z dużą prędkością” posuwa się naprzód? Nie mogę się powstrzymać przed zobaczeniem obrazu z 2001: Odysei kosmicznej Stanleya Kubricka – niewyraźny obraz mocno skupiony na jednym miejscu na środku ekranu. Nic nie ma znaczenia, gdy próbujesz przeskoczyć barierę czasu. Odniesienie do tego samego uczucia znalazłem w książce Johna Seely'ego Browna i Paula Duguida The Social Life of Information. Opublikowana w 2000 roku, przenosi czytelnika do starożytnego królestwa, kiedy wyrażenia takie jak „hipertekst”, „ogólnoświatowa sieć” czy „dane” były powszechnie używane i cieszyły się dużym uznaniem wyznawców technologii. Pamiętam tamte czasy – wszyscy chętnie cytowaliśmy „Prawo Moore’a”, ekscytując się nowym komputerem posiadającym 128 Mb pamięci RAM.

Są jednak skutki uboczne szybkiego podróżowania, sprytnie dostrzeżone przez autorów. Podczas gdy „kierowca” może cieszyć się dreszczykiem emocji związanym z byciem za sterem, reszta współpasażerów desperacko trzyma się foteli, patrząc na mijany krajobraz, gdy pociąg technologii mknie przez miasteczka, wiedzę, historię lub zasoby społeczne. Niestety nic poza oknami nie ma już sensu ani znaczenia ze względu na dużą prędkość, która odrzuca wszystko, co potencjalnie powstrzymuje pociąg. Mniej ekscytującym opisem powyższego jest termin „widzenie tunelowe”, które ma raczej negatywne konotacje.

Drogą naprzód jest paradoksalnie patrzeć nie przed siebie, ale rozglądać się wokół.
— Quote SourcJohn Seely Brown i Paul Duguid, "Życie społeczne informacji"

Jeśli ktoś kwestionuje szybkość i pominięcie cennych informacji, zespół siedzący za sterami krzyczy, by dać więcej mocy, a podróż trwa, zostawiając wszystko za sobą. W starych programach TopGear Jeremy Clarkson zawsze podkreślał, że rozwiązaniem jest większa moc i wiemy, jak to się skończyło. W 1938 roku The New York Times przewidział zniknięcie ołówka, który w obliczu bardziej wyrafinowanych narzędzi należy uznać za prehistoryczny. Był rok 1938. Ile pięknych urządzeń dających mózgowi ludzkiemu możliwości wyrażania kreatywności zostało skazanych na zagładę przez futurystów pchających nas w cyfrową otchłań? Nawet nie chcę wiedzieć.

Ale życie po prostu toczy się dalej, niezależnie od tego, o ile więcej mocy zostanie zastosowane. Stąd zestaw ołówków Staedtler’a leżący na moim biurku. O ile mi wiadomo, zajmują ważne miejsce w plecaku każdego ucznia – od pierwszej klasy po uniwersytet – te same narzędzia, różne ręce i niezrównane efekty twórcze. Conrad Gessner, szwajcarski przyrodnik, przedstawił w 1565 roku pierwszy opis urządzenia zawierającego grafitowy rdzeń wewnątrz drewnianego korpusu. Od tego czasu wielu ulepszyło ołówek, w tym Henry David Thoreau, który stworzył ołówki, które nie rozmazują się tak bardzo, oraz system numeracji, który zwraca uwagę na twardość grafitu. Jednak pomimo przewidywań The New York Times’a nadal ich używamy czterysta lat później. Pomysły przychodzą i odchodzą. To samo dzieje się z ideologiami. Jako osoba, która spędziła trzydzieści lat za żelazną kurtyną, mogę to potwierdzić. Życie jak zawsze będzie dążyć do znalezienia równowagi.

Plaża była pokryta resztkami śniegu, który spadł w piątek. Planowałem wczoraj zanurkować w oceanie, ale zabrakło mi czasu z uwagi na przygotowanie polskiej wersji eBooka. Jest gotowe i bardzo mnie to cieszy. Z jakiegoś powodu myślałem, że tłumaczenie zajmie dużo więcej czasu, ale udało mi się to zrobić w trzy tygodnie. To, co zaczęło się ponad dwa lata temu, zakończyło się szybkim biegiem do mety w dość nieoczekiwanej realizacji pomysłów, pragnień i zamierzeń.

Temperatura wody wynosiła 7ºC, a powietrze oscylowało między 1 a 2ºC. Czas zwolnił bieg, gdy poszedłem dalej, zanim głębokość była wystarczająco dobra do pływania. Zawsze jestem zdumiony uczuciem spokojnu i połączenia z naturą. Podczas gdy stopy i dłonie szybko stają się zimne, reszta ciała jakoś zwija się w kokon w pozostałym cieple. Małpi umysł znika, a myśli zajmuje tylko oddychanie – powolne i głębokie. Zamiast „prędkości nauki” doświadczam „prędkości natury”, czyli dokładnie tego, czego mi potrzeba.

Previous
Previous

Głodówka tylko na wodzie

Next
Next

Dlaczego zdecydowałem się napisać tę książkę